Złodziejka książek; Markus Zusak – opinia o książce #6

Drobna uwaga
Na pewno umrzecie.
źródło: ksiegarnia-szkolna-lublin.pl
Tytuł: Złodziejka książek (The Book Thief)
Autor: Markus Zusak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2008
Gatunek: dramat, literatura wojenna
Forma: wydanie papierowe, oprawa miękka
Liczba stron: 495

Mam tą przypadłość, że bardzo łatwo doprowadzić mnie do łez poprzez popkulturę, za którą idą piękne lub przerażające emocje. Szczególnie, jeżeli chodzi o film, bo z książkami jest różnie – głównie zależy to od miejsca, w którym je czytam. Niektóre pozwalają na bardziej emocjonalne podejście do historii, a niektóre wręcz przeciwnie – głównie w tych wypełnionych ludźmi jestem zmuszona do powściągania się. Są jednak takie opowieści, przy których nie sposób się powstrzymać i, zapominając o otaczającym mnie świecie, daję się po prostu ponieść.

Książka Markusa Zusaka opowiada o życiu niemieckiej dziewczynki w czasie II wojny światowej. Główna bohaterka, Liesel, zostaje oddana przez swoją matkę na wychowanie małżeństwu – Hansa i Rosy Hubermannów – mieszkającemu w małym mieście pod Monachium. Zrozpaczona dziewczynka zmuszona jest odnaleźć się w nowym środowisku, znaleźć wsparcie i nauczyć żyć podczas okrutnych czasów.

Jak przystało na wojnę, śmierć ściele się gęsto. I nie mam tu na myśli tysiąca trupów złożonych z postaci, które tak uwielbiamy, a narratora. Zusak, za postać opowiadającą historię, przyjął właśnie Śmierć, przez co historia opowiadana jest w niezwykły, nieco zdystansowany, a jednocześnie tak bliski sercu sposób – no, bo kto, jak nie Śmierć jest najbliżej nas podczas zagrożenia w postaci karabinów czy bomb. Snujący się po świecie narrator opowiada z czułością o duszach, które zabiera ze sobą, ale potrafi się także skarżyć na ciężką pracę, jaką zgotował mu Hitler. Jest jednocześnie poruszona sytuacją, jak i zdystansowana do niej.

Sama historia opisana w Złodziejce książek, mimo iż opowiada o życiu w strasznych czasach, jest przesiąknięta ciepłem i sentymentalnością. Czytając ją nie sposób nie wracać do wspomnień z dzieciństwa, kiedy to wychodziło się paczką przyjaciół na dwór i wymyślało najrozmaitsze zabawy. Do pewnego momentu, wojna nie odciska znaczącego piętna na życiu bohaterów. Owszem, pozbawia ich pracy, a co za tym idzie, wystarczającej ilości jedzenia, ale najważniejsze, czyli opiekuńczy i kochający ludzie, nadal pozostają przy Liesel. Leniwość niektórych scen i opisów pozwala na zapomnienie i piękną podróż w głąb całej historii.

Można by rzec, że Złodziejka książek nie historią, a bohaterami stoi. Ich ciepłem, dystansem, rozwojem i zmianą. Tym, jak Zusak pokazuje, że postacie skrywające pełno miłości i troski w swym sercu, nie muszą emanować nią na około, a czasem sprawiają wrażenie wręcz zimnych i nieprzystępnych. I tym, jak ból po stracie może zatruć całe przyszłe życie.

Markus Zusak, przez swojego narratora, niemal w ogóle nie stara się oceniać okrucieństwa wojny, pokazując nam jej drugie oblicze. Książki zazwyczaj opowiadają o ofiarach ze strony nazistowskich Niemiec – polskich rodzinach chowających się w piwnicach przed nalotami lub cierpieniu Żydów. Nie wspominają o tym, jak Anglicy bombardowali cywilne niemieckie wioski, pozbawiając życia setki tysięcy ludzi. Nie mówią o tym, jak wojna odbiła się na niewinnych mieszkańcach Niemiec, jak rozbijała rodziny i rozrywała serca na strzępy.

Złodziejka książek jest właśnie książką, która nie próbuje oceniać, a tylko opowiedzieć historię, licząc na to, że czytelnik zrozumie zawarty w niej przekaz. Mimo iż w pewnym sensie jest bezstronna – jedynym jawnie potępionym w niej jest Hitler – wywołuje niezwykłe emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Liczne uśmiechy i łzy, jakie się u mnie pojawiły to nie tylko namacalne objawy tego, co ta książka ze mną zrobiła. Myślę, że zostawiła w moim sercu ślad, który jeszcze długo tam pozostanie.

Ocena: 9/10
wybitna

Znajdź mnie na Lubimy czytać.

Komentarze