The End of the F***ing World (sezon 1) – opinia o serialu #5

źródło: imdb.pl
Tytuł: The End of the F***ing World
Lata produkcji: 2017 – teraz
Liczba sezonów: 1 (w tym 8 odcinków)
Liczba odcinków w sezonie 1: 8
Czas trwania odcinka: ok. 25 min
Twórca: Jonathan Entwistle
Gatunek: dramat, komedia
Na podstawie powieści graficznej The End of the F***ing World autorstwa Charlesa S. Forsmana

W momencie, w którym The End of the F***ing World pojawił się na Netfliksie nie wiedziałam o tym serialu totalnie nic. Po obejrzeniu (niezbyt uważnie) trailera zaciekawiła mnie fabuła, ale ostatecznie o zainteresowaniu się pierwszym odcinkiem zdecydowała jego długość – niecałe 20 min. Krótko, zwięźle, a jakbym miała zamiar jednak popłynąć w cały sezon to nie zabrałoby mi to całego dnia, a jakieś 3 godzinki z przerwą na siusiu. Także, postanowiłam spróbować.

The End of the F***ing World opowiada historię dwójki nastolatków, którzy zmęczeni codziennością i ludźmi, otaczającymi ich, postanawiają uciec z domu. Każde z nich, mimo że z grubsza ich powody wyruszenia w podróż się pokrywają, ma swoje osobiste cele, które usilnie (przynajmniej na początku) próbują osiągnąć. Alyssa chce odciąć się od obrzydliwego ojczyma, który, delikatnie mówiąc, nie przepada za nią, i całkowicie poddanej mu matki. Natomiast James, przekonany o swoim psychicznym uszczerbku, podąża za nią, by… ją zabić.

Wprowadzenie do serialu przypomina trochę film z pogranicza psychologicznego thrillera i czarnej komedii, a trochę American Dream. Bohaterowie wyruszają w podróż, poznają się bliżej, przeżywają „przygody”. Jednak to wszystko dzieje się pod płaszczykiem niepokoju, smutku i mroku, a obejrzawszy całość odnosi się wrażenie, że jest to historia nieprawdopodobna – dziejąca się w świecie, który nie jest nam obcy i opierająca się na mechanizmach, które dobrze znamy z życia codziennego, a jednak tak odległa.

Między bohaterami występuje niesamowita chemia. I mimo że ich postacie są nieco przejaskrawione i dziwne, zakochujemy się w nich od pierwszego ujrzenia na ekranie. Chcielibyśmy być tacy żywiołowi i spontaniczni, jak Alyssa. Chcielibyśmy mieć tak cięty język i zawsze mówić to, co myślimy. Często czujemy się też wyobcowani, tak, jak ona lub James i niepasujący do świata, szkoły/pracy i w końcu nawet do własnej rodziny. To wszystko sprawia, że kibicujemy im obu, mimo różnicy w ich osobowościach i celach.

The End of the F***ing World ogląda się po prostu, jak dobry film obyczajowy. Piękne ujęcia i krajobrazy umilają tylko seans, tworząc wraz z postaciami czarującą całość. Na koniec mam tylko jedno do „napisania”: ten serial powinien skończyć się na jednym sezonie. Amen.

Ocena: 7,5/10
dobry/bardzo dobry

Znajdź mnie na TV Time – nick: sylwiafelicja

Komentarze