![]() |
źródło: empik.com |
Tytuł: Dwór mgieł i furii (A Court of Mist and Fury)
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2017
Gatunek: fantasy, literatura młodzieżowa, Young Adult, New Adult
Forma: wydanie papierowe, oprawa miękka
Liczba stron: 768
Po przeczytaniu Dworu cierni i róż po Dworze mgieł i furii nie spodziewałam się niczego lepszego – co najwyżej na tym samym poziomie. Mam tendencję do "wypadania" z fabuły, więc, żeby nie zapomnieć szczegółów napędzających całą serię, za ACOMAF zabrałam się od razu po odłożeniu Dworu cierni i róż na półkę.
Po tym jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamilna.
Przed nią długie i szczęśliwe życie. Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić.
Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina – Rhysand, książę Dworu Nocy.
~ opis z tylnej okładki książki
Dwór mgieł i furii zaczyna się powolnym wstępem, by po kilku rozdziałach przyspieszyć i utrzymywać stałe tempo aż do końcówki. Ostatnie sto, sto pięćdziesiąt stron w jednym przełomowym momencie nagle zmienia się w istny roller coaster – tak fabularny, jak i emocjonalny. I cała tama, którą budujesz w sobie przez wszystkie rozdziały nagle pęka przez jedno zdanie albo słowo, po których zalewamy się łzami – w moim przypadku stało się tak jakieś sześć, pięć stron przed końcem książki.
Druga część Dworu mgieł i furii przedstawia nam całą plejadę barwnych, dobrze nakreślonych postaci z ciekawymi back story, które uformowały ich osobowości i stworzyły je takimi, jakie są w momencie, gdy ich poznajemy. Bohaterowie są przeróżni, od tych cudownych, kochanych i wspierających, przez nieco zdystansowane i sprawiające na pierwszy rzut oka wrażenie niedostępnych i nieustępliwych, do zepsutych do szpiku kości, zdradliwych szuj i frajerów (przepraszam za to drugie słowo, ale bardzo lubię go używać określając pewną postać ACOMAFu i nie mogę się przed tym powstrzymać). Niesamowicie podoba mi się, że Sarah J. Maas, mimo iż Feyra jest główną bohaterką – postacią, która w większości tworów kultury czy popkultury powinna świecić przykładem – zrobiła z niej osobę, która może zarówno kochać, jak i nienawidzić, pragnąc czułości i zemsty zarazem, będąc gotową do popełnienia morderstwa z zimną krwią. Autorka ukazuje, że składamy się nie tylko z tych dobrych, ale i złych emocji i to, że je odczuwamy nie jest problemem, a ukazaniem tego, że jesteśmy po prostu ludźmi. Przez te wszystkie składowe, relacje zawiązujące się, przeplatające i rujnowane między bohaterami są wiarygodnie wykreowane.
Po przeczytaniu Dworu mgieł i furii siedziałam w pustym pokoju w ciszy przez dobrą godzinę i płakałam, jak jeszcze po żadnej książce wcześniej, a teraz (po jakimś tygodniu) przeżywam najstraszniejszego książkowego kaca w mojej czytelniczej karierze. Po tej części moja obsesja do tej serii Sarah J. Maas wzrosła dwukrotnie. Przed sięgnięciem po kolejną, muszę zrobić sobie detoks, tak jak to się stało w przypadku serii Odważmy się kochać (po której, swoją drogą, trzecią część nadal nie sięgnęłam, chociaż minęło już pół roku od skończenia drugiej) – może jakiś bardzo dobry kryminał, w którym bohaterem, któremu będę kibicowała będzie seryjny morderca będzie wystarczającym lekarstwem... może.
Ocena: 9/10 ❤
wybitna
Znajdź mnie na Lubimy czytać
Komentarze
Prześlij komentarz