Tamte dni, tamte noce; André Aciman – opinia o książce #9

źródło: merlin.pl
Tytuł: Tamte dni, tamte noce (Call me by your name)
Autor: Andréa Acimana
Wydawnictwo: Poradnia K
Rok wydania: 2018
Gatunek: literatura piękna, romans, dramat
Forma: ebook (Kindle Paperwhite)
Liczba stron: 300

Tamte dni, tamte noce – książka na podstawie, której James Ivory napisał oscarowy scenariusz. W miniony poniedziałek gala oscarowa zakończyła się chwilę po 05:00, a już o 06:00 mój Kindle był bogatszy o tę właśnie pozycję. Przeczytałam kilka stron, zdrzemnęłam się dwie godziny, a później znowu wróciłam do lektury i wieczorem było już po wszystkim. Nigdy w życiu tak szybko nie przeczytałam książki tej grubości. Na razie wiecie tylko, że autor ma cudownie lekkie pióro, ale czy sama historia jest równie cudowna?

Call me by your name (bo taki jest oryginalny tytuł powieści Andréa Acimana i o wiele lepiej odzwierciedla on klimat całej książki) opowiada historię miłości 17-letniego Elio i 24-letniego Olivera, która rodzi się i rozkwita wśród przepięknych letnich krajobrazów Italii.

Jeżeli chodzi o samą historię jest ona poprowadzona przyjemnie, ciekawie i przede wszystkim wiarygodnie. Bohaterowie rozmawiają ze sobą, żyją obok siebie i są częścią świata, w którym się znajdują. Czerpią z siebie nawzajem i z otoczenia, jednocześnie przekazując nam całą prawdę o samych sobie. W szczególności dotyczy to Elio, który trafił do mojego serca ze względu na patologiczny overthinking. Główny bohater w swojej głowie potrafił kreować mnóstwo historii, często odbiegających od stanu faktycznego, które napędzają go do działania lub wprost przeciwnie, przybijają. Zapewne każdy z nas był kiedyś w sytuacji, w której sam się "nakręcał" i podłamywał, w szczególności, będąc niepewnym uczuć drugiej osoby, a także swoich własnych. Przez to postać Elio była dla mnie objawieniem i stała się jednym z ulubionych bohaterów. Cała historia przypominała mi trochę Cierpienia młodego Wertera w wersji współczesnej, chociaż ta opowiedziana w Call me by your name nie była nawet w najmniejszym stopniu tak szkodliwa i autodestrukcyjna dla bohatera. Wiem, że dla większości osób, które czytały powieść Goethe nie uzna tego porównania za pozytywne, jednak jest to tylko luźne skojarzenie, a książka jest o wiele bardziej dynamiczna, bohaterowie bardziej ludzcy, a język i sposób narracji przystępniejszy.

André Aciman ma cudowny warsztat i tak słodko lekkie pióro, że jest to wprost niewiarygodne. Ten człowiek potrafi pisać zdania na pół strony, przez co tworzy się ciąg myślowy, bardzo charakterystyczny dla rozumowania Elio, poszczególne części rozdzielając tylko przecinkami (nawet nie średnikami!), a jednak, czytając je, nie traci się wątku, a przepływa przez całość w niewiarygodnym tempie. Jest to chyba pierwsza książka, niepochodząca z mojego ulubionego rodzaju literackiego (którym jest paranormal romance), którą przeczytałam tak szybko. Aciman ma niesamowity dar do nakreślania miejsc akcji. Szczególnie widoczne było to, gdy historia rozgrywała się w rezydencji rodziców Elio i okolicach. Były to momenty rozkosznie leniwie, ale przebiegało się przez nie błyskawicznie. Nie wiem, czy sprawiło to zmęczenie po nieprzespanej oscarowej nocy, czy po prostu autor Call me by your name naprawdę tak dobrze opisał rozgrzaną słońcem Italię, ale poczułam się, jakby za oknem zawitało lato – mimo iż na niebie wisiały szare chmury, mój mózg tłumaczył to sobie, jako chwilowe załamanie pogody i zwiastun ciepłej letniej mżawki. Było to niesamowite doświadczenie. Po ok. 2/3 książki jej akcja przenosi się w inne miejsce i staje się bardziej dynamiczna, a jednak pod koniec Call me by your name czytało mi się znacznie wolniej. Aciman o wiele lepiej radzi sobie w prowadzeniu narracji one place (gdy akcja rozgrywa się w jednym miejscu) i z ograniczoną ilością bliskich sobie bohaterów.

Tamte dni, tamte noce jest powieścią ukazującym problem, przed którym zostaje postawiony bohater z każdej perspektywy – zarówno dobre i złe strony, jednocześnie nie oceniając żadnej z nich. Z jednej strony jest to po prostu przyjemna i urocza na swój sposób historia, a z drugiej pełen pasji i rozterek moralnych romans i dramat. Po przeczytaniu powieści André Acimana jeszcze przez kilka dni nie mogłam odegnać sprzed oczu widoku lazurowej wody i malowniczej, skąpanej w słońcu włoskiej rezydencji, a z głowy pozbyć się przemyśleń i uczuć, którymi żył Elio. Teraz pora na film, który, podejrzewam, że będzie równie wspaniały, jak książka.

Ocena: 7/10
bardzo dobra

Znajdź mnie na Lubimy czytać

Komentarze