![]() |
źródło: filmweb.pl |
Tytuł: Jestem najlepsza. Ja, Tonya (I, Tonya)
Reżyseria: Craig Gillespie (Miłość Larsa)
Scenariusz: Steven Rogers (P.S. Kocham cię)
Gatunek: biograficzny, dramat, sportowy
Premiera: 2017 (świat) 2018 (Polska)
Produkcja: USA
Czas trwania: 1 godz. 59 min.
Zdjęcia: Nicolas Karakatsanis
Muzyka: Peter Nashel
Montaż: Tatiana S. Riegel (Gra o tron, Miłość Larsa, Dr House)
Scenografia: Jade Healy, Adam Willis (A Ghost Story, Neon Demon), Andi Crumbley
Kostiumy: Jennifer Johnson
Przychodzę dziś do Was ze względu na fakt, że na piątek przypada premiera kolejnego oscarowego filmu, chciałabym podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami na temat Jestem najlepsza. Ja, Tonya.
I, Tonya opowiada historię młodej łyżwiarki, która wbrew przeciwnościom losu – brakowi pieniędzy, patologicznej matce, nieakceptowanej powszechnie aparycji i prezencji – pnie się w górę, chociaż nie bez potknięć… dosłownie i w przenośni
Jestem najlepsza nie jest filmem z typowym rozwojem głównej bohaterki. Jeżeli znacie historię Tonyi Harding, wiecie, jak to wszystko się skończy, a jeżeli nie to powiem Wam tylko, że do tego końca zdecydowanie nie prowadzi droga usłana różami, wyłącznie ciężką pracą, motywującymi porażkami i sukcesami. Twórcy filmu wykreowali postać z krwi i kości – silną, ale nieustannie popełniającą w kółko te same błędy. Margot Robbie stworzyła bohaterkę, której kibicujemy, mimo jej wątpliwej moralności i nieprzystępnemu charakterowi.
Być może wynika to z faktu, że twórcy powciskali do tego filmu mnóstwo humoru. Prawdziwa historia Tonyi Harding byłaby najprawdopodobniej za gorzka dla przeciętnego widza. Opuszczenie przez ojca, znęcanie się przez matkę i męża oraz niesprawiedliwość jury, wydaje się być zbyt ciężka do udźwignięcia dla jednej drobnej dziewczyny. Humorystyczne zabiegi, które zastosowali twórcy to nie tylko klasyczne żarty sytuacyjne, ale także zburzenie tzw. „czwartej ściany”, które, owszem, wzbogaca film o nowe doznania, ale także wydaje się być nieco nie na miejscu przy opowiadaniu takiej historii. Czułam przesyt tego humoru, zamiast dostać czystą, niekoniecznie tak bardzo ciekawą, ale przynajmniej prawdziwą historię
To jest jednak jedna z bardzo niewielu wad Tonyi. Poza tym, jest to naprawdę dobry film, który, w przeciwieństwie do typowej hollywoodzkiej produkcji, nie pokazuje „amerykańskiego snu” i uświadamia, że czasem by spełniać marzenia nie wystarczy tylko ciężka praca, ale także zwykłe szczęście i stronienie od ludzi, którzy chcą podstawić nam nogę.
Ocena: 7/10
dobry
Znajdź mnie na Filmwebie
Komentarze
Prześlij komentarz